czwartek, 18 sierpnia 2016

Rozdział 1 „Jesteś cieniem”

Rozdziała został zbetowany przez Emelię DSE! Dziękuję jesteś cudowna!!!
Tak wietrznego dnia na Little Whinging nie było. Dzięki temu nikt nie zobaczył smutnego chłopca o kruczoczarnych włosach, zielonych oczach, wNa Privet Drive nikt nie wyściubiał nosa z domu, ponieważ tak wietrznego dnia w Little Whinging, jeszcze okrągłych okularach i zbyt dużych ubraniach.
Spacerował pomiędzy zadbanymi, podobnymi do siebie uliczkami, pełnymi domów z zadbanymi ogródkami, niczym się od siebie nie różniącymi, oprócz numerków, które zawsze były z tego samego metalu, w tym samym rogu. Nawet rośliny w ogrodach były posadzone według jednakowego schematu. Kwiatki z przodu, drzewa owocowe po prawej, drzewa iglaste z tyłu i tak dalej.
Tym rozmyślającym chłopcem był Harry Potter. Harry myślał o śmierci swojego ojca chrzestnego, Syriusza Blacka, o złości na Dumbledore'a i na siebie samego. Dlaczego poszedł do ministerstwa? Dlaczego nie przewidział oszustwa? Dlaczego zaufał dyrektorowi? Te pytania kłębiły się w jego głowie. Gdyby tylko mógł cofnąć czas… Och, jak chciałby to zrobić…
Kopnął leżący na drodze kamień, a tamten poturlał się kawałek. Szesnastolatek podążył za nim wzrokiem. Zobaczył psa, biegającego po parku. Tak podobnego do animagicznej wersji Syriusza, ale zarazem tak innego. Był mniej dziki od jego ojca chrzestnego, który po latach w Azkabanie stał się bardzo gwałtowny.
Wrócił do mieszkania Dursley’ów, w którym chwilowo mieszkał. Nie uznawał tego miejsca za swój dom. W kuchni spotkał ciotkę, ale nawet się do niej nie odezwał. Zignorował ją, tak jak ona ignorowała go przez lata.
Wszedł na piętro, do swojego pokoju. Zobaczył stertę listów na parapecie.
Widocznie sowy już odleciały. Wziął pierwszy z nich i zaczął czytać.

Drogi Harry!
Ron i ja jesteśmy w KG. Dumbledore zabronił nam pisać o niczym <← dla bezpieczeństwa logiki wstawiłabym tu „czymkolwiek”> ważnym, bo ktoś mógłby przechwycić sowę. Wciąż nie pozwalają nam uczestniczyć w zebraniach.
Twoja przyjaciółka,
Hermiona Granger.

Czując narastającą wściekłość, wziął kolejny list.

Harry!
Hermiona miała Ci napisać, gdzie jesteśmy i dlaczego nie piszemy nic istotnego. Nie odpowiadaj. Często latające sowy mogą wzbudzić podejrzenia.
Ron

Harry bardzo lubił swoich przyjaciół i zwykle cieszył się z każdego listu od nich, ale teraz było inaczej. W tym momencie słowa Hermiony i Rona znaczyły dla niego tyle, co „Nie chcę nam się pisać i nie pisz do nas”. Wziął następną kopertę, tym razem z pieczęcią Hogwartu.

Szanowny panie Potter!
Z przyjemnością informujemy, że zdał Pan 7/9 Sumów.
Astronomia – Z
Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami – P
Obrona Przed Ciemnymi Mocami – W
Eliksiry – W
Zaklęcia – W
Historia Magii – O
Wróżbiarstwo – N
Zielarstwo – P
Transmutacja – P
Minerwa McGonagall
Zastępca dyrektora.
PS Proszę spisać listę przedmiotów, które chce pan kontynuować w kolejnym roku nauki.

Było całkiem nieźle. Spojrzał na resztę listów. „Prorok Codzienny”, jakieś pięć wydań. Od dawna nie czytał gazet, bo zwykle zawierały same kłamstwa. Zostawił tylko stertę knutów, aby zapłacić sową i nie zwracał uwagi na ich ubytek.
Zszedł na kolację. Dostał kanapkę z szynką, ale bez masła. Gdy wrócił, zauważył, że nie jest sam w pokoju.
Na jego łóżku siedziała dziewczyna.
Długie, czarne włosy opadały kaskadami na jej ostre rysy zasłaniając tym samym zielone oczy. Wyglądała na jakieś siedemnaście lat. Jej szata była czarna, a na szyi wisiał naszyjnik. Srebrny z zielonymi kamieniami, a na palcu lśnił pierścień z dziwnym znakiem. Obute w czarne szpilki nogi miała skrzyżowane w kostkach. Makijaż składał się z samej szminki w odcieniu krwi, która pięknie współgrała z jej czarną karnacją.
– Kim jesteś? – zapytał, automatycznie sięgając po różdżkę i celując nią w dziewczynę.
– Nazywam się Sandra – odparła.
– Co tu robisz?
– Najpierw powinieneś się przedstawić, a potem pytać – powiedziała Sandra, ale odpowiedziała: – Przyjechałam wyjaśnić ci twoje pochodzenie i zaproponować szkolenie.
– Jestem Harry – przedstawił się Wybraniec. – Co to za szkolenie? O co ci chodzi z tym pochodzeniem?!
– Najpierw opuść różdżkę, bo ci ręka zdrętwieje – Chłopiec dopiero teraz zauważył, że wciąż celuje w serce Sandry. Kiedy schował magiczny patyk dziewczyna odpowiedziała: – To szkolenie cieni twojej i mojej rasy. Tak, jesteś cieniem. Nauczymy cię tam naszego języka oraz mowy widm, elfów, druidów i demonów, walki bronią, ukrywania uczuć, telepatii, teleportacji w cieniu, wytrzymałości na ból, sztuki krycia się w mroku, szpiegostwa, czarnej, białej, niewerbalnej, bezróżdżkowej, opartej na żywiołach i na mroku, eliksirów, run rytualnych, zielarstwa, zadbamy o twoją kondycję. Nauczymy cię transmutacji, animagii na minimum 3 zwierzęta, historii ras, ale prywatnie, przyzywania zwierząt i nekromancji oraz sztuk umysłu.
– Dużo tego… – Chłopiec nie mógł uwierzyć, że przejdzie około 30 różnych lekcji.
– Poradzisz sobie. Tysiące istot to przeszło, ty też dasz radę. Poza tym będziesz miał na to trzy lata, ale tu minią tylko trzy minuty – mówiła. – Cienie przestają się starzeć po 19 latach i są prawie nieśmiertelne. Prawie, bo można nas zabić ogniem smoka, strzałą z piórem feniksa i ostrzem wykonanym przez elfy.
– A gdzie ma się to szkolenie odbyć?
– Geograficznie nie wiem, ale wiem, że w królestwie cieni i wiem jak się tam teleportować. Pochodzenie wyjaśnię ci w mieście. Chodź. – Wyciągnęła rękę i chwyciła Harry'ego za nadgarstek. Po sekundzie zniknęła razem z nim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz